Póki jeszcze gości u nas, a raczej miłościwie nam króluje pora jesienna, chciałam zdążyć z tą właśnie książeczką.
Jesień w tym roku naprawdę jest piękna.
Chodząc codziennie do przedszkola z dziećmi mieliśmy wiele okazji by się jej przyjrzeć i czerpać z ciepłej aury. Nazbieraliśmy wiele owoców tej pory roku i orzechów, i kasztanów, i żołędzi, i liści różnorakich kolorów.
Codziennie widzieliśmy zmiany jakie pozostawiało po sobie odchodzące lato i coraz widoczniejsze ślady przychodzącej jesieni.
Nic jednak tak nie cieszyło oka jak właśnie tytułowa jarzębina. Obserwowaliśmy ją od pączków liści, kwiatów po zielone owoce, aż w końcu trzymaliśmy w dłoniach dojrzałe czerwone kuleczki.
A jakie było zdziwienie dzieci gdy się dowiedziały, że to nie tylko pokarm ale i lekarstwo. Takie niepozorne, skromne i na pozór niepotrzebne kiście. Ta książeczka właśnie o tym mówi.
Pozostałe drzewa ogołocone zbyt wcześnie ze swych skarbów zazdrosne były o zielone listki i czerwone owoce. Namówiły Wicher by postrącał je również jarzębinom. Ale się bardzo zdziwił, gdy w obronie swojego pożywienia stanęły ptaki.
Spotkamy tu przede wszystkim jarząbka, który dzielnie przeciwstawił się Wichrowi. Pomimo, iż książeczka mocno zniszczona, ilustracje piękne i szczegółowe. Bardzo ciepłe i klimatyczne.
Przedstawiają to co ludzie robią jesienią, trafnie opisuje zmieniającą się aurę,
aż do pierwszych mrozów i śniegu.
"Przez pola przeleciał, stertę zboża rozrzucił, wpadł na drogę i zatrząsł jarzębinami. Po chwili czerwień leżała na drodze. Drzewa stały ogołocone nawet z liści.
Dojrzał Wicher starą jarzębinę, stojącą przed domem, płonącą bogactwem owoców. Z taką siłą uderzył, że część dachu zerwał. Ludzie uciekali, kryli się gdzie kto mógł, a Wicher hulał. Starą wierzbę w pół złamał i tylko ze śmiechem zawył: "Pooomyliiiłeeem się!".
Poleciał szukać innych jarzębin. Hulał po drogach polnych i wsiach. Niejedną brzózkę do ziemi przychylił, niejednej sośnie konary połamał."
Biuro Wydawnicze RUCH, Warszawa 1967
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz