Możecie mi wierzyć lub nie, ale ja po prostu w tej niepozornej, starej, zniszczonej książeczce się zakochałam! Jest PRZEPIĘKNA, czarowna, cudna i niespotykana. Kilka dosłownie wierszyków, kilka łagodnych kołysanek mamy dla Synka, ale tak znakomicie opisanych, dobranych, że łza się w oku kręci. Na sercu robi się tak ciepło i zarazem tak... smutno, bo dzieci już większe. Nie potrzebują takiego matczynego tulenia, głaskania i śpiewania. Matuchna odpędza od Synka złe myśli, sny, by zasnął w spokoju, a rano obudził się wesoły i zdrowy. Z książki bije wręcz gorąca i naturalna miłość do dziecka. To naprawdę da się odczuć! Która matka nie chce tego dla swojego dziecka? Ale ono w końcu dorasta...
A ilustracje? Fenomenalne, zjawiskowe! O ich twórczyni niestety nic nie znalazłam.
"Słowiku,
muzyku,
w czereśniach pod gankiem
ciurlikaj,
turlikaj
spiewaj kołysankę...
W ogródku
cichutko,
choć to jeszcze wcześnie...
Wzdychały,
szumiały
kwitnące czereśnie..."
Nasza Księgarnia, Warszawa 1985
Ilustracje piękne - przychodzi mi na myśl słowo "czarowne", książeczki nie znam, o ilustratorce też niestety nic nie słyszałam, a szkoda...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
m.
Masz przepiękny blog. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe wpisy
Ale to te ilustracje tworzą same klimat, nic tu nie jest moją zasługą
pozdrawiam i zapraszam
Nie słyszałyście o ilustratorce? Nie dziwię się, bo to ilustrator. Janusz Grabiański. Sprawdźcie w internecie.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że to Grabiański. Małgosię Wickenhagen znałam osobiście - piękne ilustracje tworzyła, tylko trochę w innym stylu. Była wspaniałą ilustratorką, której kariera zaczęła się zagranicą. U nas słynne były jej plakaty dla Polleny ze zwiewnymi paniami i kwiatami.
OdpowiedzUsuńZmarła prawie 20 lat temu, była po 70-tce. To nie tylko świetna malarka ale ciepły, tolerancyjny, pomocny i kochany człowiek
Teraz spojrzałam w necie na okładkę - a jednak może to Gosia...?
OdpowiedzUsuń