______pozwólmy wspomnieniom dzieciństwa______


____________znów zobaczyć świat______________

________by i nasze dzieci poznały ich czar_________

8 lipca 2010

"NANDA" Leonard Życki

Muszę przyznać, że jestem tą książką oczarowana. Wprowadziła mnie w atmosferę i kraj, którego dotąd nie znałam, a po tej lekturze, mam wielką ochotę wgryźć się w temat. Ilustracje po trochu przypominają mi dzieła mistrza Józefa Wilkonia, ale może tylko sugestia, bo mam świeże wspomnienia po "Księdze dżungli". Ale osądźcie sami.

Piękna, osobliwa, bardzo ciekawa opowiastka o słoniątku Nanda. Fabuła i niesamowite ilustracje przenoszą nas nad wielką rzekę Bramputra, gdzie toczy się życie nie tylko słoni i tygrysów, ale również ludzi. To oni łapią i oswajają dzikie zwierzęta, zmuszając do pracy. Mimo całego uroku miejsca - Indii - oraz rozpoczęcia historii od radosnych narodzin Nandy, końcówka napawa pewnym przygnębiającym smutkiem. To moje subiektywne odczucie. Z jednej strony bardzo obrazowo autorzy przedstawiają ciężką, ale piękną egzystencję czworonożnych mieszkańców, ich ciągłe wędrówki za pożywieniem, walkę z drapieżnikami, naturalną więź wspólnotową, wzajemną troskę i obronę.


Z drugiej zaś, bezwzględne wymogi życia w takim miejscu, a w więc ludzki czynnik ingerujący w tą dziewiczą przyrodę. Osobiście robi mi się ciężko na sercu czytając, oglądając takie książki oraz mając świadomość prawdziwości przedstawionych tu wydarzeń. 
Ale lektura jak najbardziej warta uwagi. 
Raj dla oka.


Leonard Życki - właściwie Życki-Małachowski (1898-1978). Pisarz, dziennikarz, podróżnik, nauczyciel. Zadebiutował tytułem "Burza nad Afryką". Inne znane książki  to: "Zdobywcy przestworzy", "Władca Grenlandii", "Tajemnica Hoggaru".


Teresa Wilbik - W 1964 roku ukończyła Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w pracowni prof. Jana Marcina Szancera; studia malarskie zaś przeszła w pracowni prof. Eugeniusza Eibischa. Nagrodzona Srebrnym Medalem na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Książkowej w Lipsku Nagrodą Prezesa Rady Ministrów, Złotym Jabłkiem na Międzynarodowym Biennale Ilustracji Książkowej w Bratysławie.





"Stacyjka była niewielka i znajdowała się w pobliżu Dżungli. Pociąg przechodził tędy raz na dobę. Handlarze postawili ciężarówkę z klatką na peronie i odeszli. Nanda początkowo była bardzo przestraszona i zachowywała się spokojnie, ale w nocy ogarnęła ją taka tęsknota za matką i stadem, że zaczęła trąbić jak tylko potrafiła najgłośniej. Tak głośno, że jej wołanie o pomoc dotarło do gromady, która zaniepokojona zniknięciem Nandy już jej szukała.
Ach, co się wtedy działo! Zdawałoby się, że słonie to zwierzęta powolne, a tymczasem, kiedy ruszyły do ataku, ziemia drżała pod ich nogami. Gdy wpadły na stacyjkę, kto żyw uciekał im z drogi, one zaś rzuciły się pod ciężarówkę i zaczęły ją niszczyć. Wkrótce samochód był zupełnie rozbity! Z połamanej klatki gramoliła się radośnie Nanda. Krew ciekła jej z rozerwanego przez jakiś gwóźdź ucha, ale poza tą niewielką raną była cała i zdrowa.
Słonie nie poprzestały na wyzwoleniu małej, ale rzuciły się na budynek stacyjny. Drewnianą stacyjkę nietrudno było zniszczyć. Mała Nanda trafiła przy tej okazji do bufetu, gdzie znalazła kilka placuszków, zwanych czapati. Zaopiekowała się nimi tak dokładnie, że ani jednego nie zostawiła. To była jej nagroda za przebyte męki i strach. Po tej przygodzie na całe życie zapamiętała sobie smak pieczywa."



Biuro Wydawnicze RUCH, Warszawa 1966

2 komentarze:

  1. Cudowne ilustracje, treść mi zdecydowanie nieznana! Skąd Ty wynajdujesz te książki? Aż się prosi o wznowienia
    pozdrawiam
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Prawda, że PIĘKNE!!!!
    Jedynym źródłem tych arcydzieł jest nieoceniona i ciągle niedoceniana, stara biblioteka osiedlowa. Ja tam mogłabym siedzieć godzinami! I szukać, szukać i szukać. Dzieci wertują książki nowsze, ja zaś dałabym się pokroić za wszelkie "starocie". Kiedyś chodziłam po antykwariatach, tam też zdarzają się perełki, za grosze, nieraz.
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń