Ale surowość bytu i spartańskie warunki nie pozbawily dzieci ani dorosłych radości życia. Mały Gabriel cieszy się na swój pierwszy wyjazd do miasta, na wielkie święto Dzieci, na przebranie i zabawkę, którą otrzyma. Zdarzało się to bowiem bardzo rzadko, jeśli nie wcale. Stąd podziw i zazdrość kolegów. A na końcu piękna puenta. Chłopczyk, nie posiadający praktycznie nic oraz nie znający świata, postęuje tak mądrze i dojrzale, że trudno w to uwierzyć. Podzielił się bowiem z pancernikiem tym co jako jedyne posiadał, a zarazem czymś najcenniejszym, a mianowicie - wolnością.
"Przed wyjściem na ulicę Rufelia wygładziła Rosicie zmiętą spódniczkę, oddała jej swoje kolczyki i umalowała córce usta i policzki. Gabrielito przyglądał się z ciekawością tym zabiegom, bo u nich na wsi, nikt nigdy się nie malował, chyba tylko przebierańcy podczas karnawału.
Tymczasem wujek Wenustiano zajął się nim. Wyjął z kieszeni zrobione z włosów sztuczne baczki i wąsiki, które starannie przylepił chłopcu na buzi, a potem, jak zwyczaj każe, podwinął mu nogawki spodni.
Dzieci natychmiast podbiegły do lustra. Gabrielito sam siebie nie poznał. Ze zdumieniem także przyglądał się Rosicie, która strojąc minki kokieteryjnie strzelała czarnymi oczkami i potrząsała głową, aż dzwoniły długie, srebrne wisiorki."
Biuro Wydawnicze "Ruch", Warszawa 1968
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz