Rzadko się zdarza, abyśmy w bibliotece znalaźli tak dużo świetnej lektury, jak ostatnio. Wyszliśmy z pełnymi naręczami książek i dodatkowo z reklamówkami pełnymi smakowitych kąsków. A wśród nich 4 bajeczki ilustrowane przez samego Jana Marcina Szancera (prawdziwe nazwisko- Schanzer). Polowałam na tego artystę już dość długo, a na wakacjach widocznie również znalazł innych amatorów pięknych obrazów, bo nigdy na te pozycje nie mogłam natrafić. Ale wczoraj nam się poszczęściło i spieszę z przelaniem na papier (ups..ekran, raczej:-) naszych osobistych wrażeń. Nie, nie nie będzie tu żadnych opisów tych arcydzieł, bo żadne słowa (a już napewno nie moje) nie oddadzą w pełni czaru, wdzięku i wspaniałości tychże ilustracji. Nawet nie próbuję, bo moja nieudolność i niekompetencja w tym temacie mogłaby tylko zaszkodzić panu Szancerowi i umniejszyć wielki talent mistrza. Coż, pozostaje mi tylko, a może aż, podziwiać bajki i zachwycać się ilustracjami w takich oto tytułach:
"O Janku, co psom szył buty" Juliusza Slowackiego
"Prawdziwa historia o kocie w butach" Jana Marcina Szancera
"Jaś i Małgosia" Zofii Szancerowej (inaczej Zofia Sykulska, aktorka teatralna i filmowa, żona JMS)
"Złota gąska" braci Grimm
"Żelazny diabeł oraz inne podania i baśnie lubuskie" w opr. Janusza Koniusza.
"Królewna Śnieżka" Marii Kruger
Większość z nich to moje osobiste pamiątki wspominkowe z dzieciństwa, gdzie skojarzenie bajki z tymi właśnie ilustracjami jest tak mocne i nierozerwalne, że po prostu nie wyobrażam sobie innego zobrazowania moich, na trwale zapisanych w pamięci, wspomnień z tego okresu. Ale podejrzewam, że każdy ma takie swoje "dziecięce powroty". Nie będę opisywać treści tych bajeczek (przecież każdy je doskonale zna) tylko załączę mistrzowskie ilustracje, bo one nadają prawdziwy wyraz tym książeczkom. Ja osobiście bym je non stop oglądała, oglądała i oglądała.... Zapraszam.
Pamiętam "Kota…" i "Żelaznego diabła" (gdzież mam te książki???). Ale przede wszystkim "Baśń o Stalowym Jeżu" - mistrzostwo świata!
OdpowiedzUsuńAleż wspaniałe obudziłaś wspomnienia - ja też pamiętam "Kota" :) A to już tyle lat...
OdpowiedzUsuńDziękuję (nostalgicznie)
:)
wpadłam tu przypadkiem oglądając ilustracje. Szancer tworzył moje dzieciństwo! Kolorowo :-) Mam w domu 2 jego książki i zawzięcie poszukuję. Baaaśnie. Ładnie napisałaś, przyłączam się do "rozbudzonych wspomnień" :-)
OdpowiedzUsuńWitam i dziękuję za zaglądnięcie oraz miłe słowa!
OdpowiedzUsuńTo dla mnie zaskakujące, ale tak naprawdę dopiero teraz szczerze pokochałam Szancera, wcześniej po prostu podobały mi się jego ilustracje. Ciągle odkrywam w nich coś nowego
pozdrawiam ciepło
iwona
A ja uwielbiam "Dziadka do orzechów" z jego ilustracjami.
OdpowiedzUsuńMistrz!
Pozdrawiam!